 |
Forum Obserwatora III
Tu powinien być tekst o profilu forum. Ale go nie bedzie. Profil jest zbyt duzy :)
|
Fanfiki |
Autor |
Wiadomość |
Watcher
Hammer of Thor

Dołączył: 11 Lip 2005 Posty: 16839 Skąd: Chodzież
|
Wysłany: 2008-03-16, 21:05 Fanfiki
Baretki:  |
|
|
Zjawisko dopisywania przez fanów ci?gów dalszych, historii alternatywnych itp do ksi??ek jest chyba najbardziej znamiennym ?wiadectwem ich "kultowo?ci". Zazwyczaj s? to miniaturki, czego i moja próba jest przyk?adem:
Cytat: | Hall wej?ciowy Black Tower zako?ysa? si?. Pa?ki policjantów opada?y.. opada?y..
?wiat Gordona zamkn?? si? wraz z g?uchym dudnieniem uderze?.
A teraz otworzy? si? znowu.
Pokój by? niewielki, szary. Brak okien, brak drzwi. Biurko, za którym siedzia? jeden m??czyzna. Portret Króla, pod którym sta? drugi. Neonówka pod sufitem.
Krzes?o, do którego by? przywi?zany.
No i ból wype?niaj?cy mu czaszk?. Bardzo istotny element nowego ?wiata Gordona.
Siedz?cy za biurkiem u?miechn?? si?.
- D?ugo kaza? pan na siebie czeka?, panie Finch. A mo?e raczej.. dziesi?tniku Finch? Dowódco XVII sekcji Stra?ników Po?udnia?
- A mo?e raczej rze?niku Finch? - warkn?? stoj?cy pod portretem. - Zabójco 14 robotników Vildo Inc. z kopalni nad Nurn?
U?miech siedz?cego poszerzy? si?.
- Pan wybaczy mojemu koledze. W Black Tower pracuje jego ma??onka.
Stoj?cy odwróci? si? gwa?townie. Plecy mia? mokre od potu, który kre?li? na bia?ej koszuli dziwne wzory.
- Nazywam si? Jeremias Thorn. Ja i mój porywczy kolega, to twoja szansa Finch. Niewidzialna Tarcza Gondoru wyci?ga do ciebie r?k?. Próba pod?o?enia bomby pod Black Tower to terror. Trybuna? Zaburze? da? nam woln? r?k? w wyborze ?rodków wypleniania tej zarazy. Mo?emy z tego skorzysta?... na kilka malowniczych sposobów. Chyba ?e odkryjesz w sobie ukryte pok?ady lojano?ci wobec kraju, który tak strasznie zdradzi?e?.
Gordon mimowolnie zachichota?.
- Nawet teraz nie potrafisz by? szczery szpiclu? Nawet teraz?
Thorn westchn?? ze znu?eniem.
- Niby dlaczego jestem nieszczery? Bo nie krzycz? "?mier? systemowi"? Finch, mia?em nadziej? ?e jest pan powa?nym partnerem rozmowy.
- Thomas Edward Vildo jest niebezpieczny. Jego firma niewoli ludzi. Jego pieni?dze steruj? rz?dem Gondoru. Jego telewizja wypala uczucia wy?sze. Jak mo?na tego nie zauwa?a?? Ten neomordoria?ski kapitalizm serwowany przez Vildo Inc. oraz koncerny satelickie drenuje ludzi skuteczniej ni? niewolnictwo! W Haradzie kobiety sprzedaj? medykom Vildo organy w?asnych dzieci! 4 lata temu w Rhudaurze..
- 4 lata temu w Rhudaurze dosz?o do masowych zwolnie?. I zamieszek. Zgin??o 78 ludzi. M?czenników Arnoru, jak ich uprzejmie nazywacie - wycedzi? nagle stoj?cy. - 720 trafi?o do obozów przej?ciowych. Zgadza si??
- Tak - odpowiedzia? odruchowo Gordon. - W tych waszych obozach przej?ciowych zmar?o potem w dziwnych okoliczno?ciach co najmniej 50 ludzi.
Stoj?cy roze?mia? si? nagle. G?o?no. Chrapliwie. Strasznie.
- W Black Tower w chwili, gdy parkowa?e? t? swoj? furgonetk?, pracowa?o prawie 3000 ludzi - powiedzia? mi?kko Jeremias Thorn.
?miech trwa?.
Stuk, stuk.
Korytarz wype?niony by? odg?osem jego kroków. Randolph czu? si? przez to dziwnie... nagi.
S?ysza? go chyba ka?dy przekl?ty stra?nik. Ca?y przekl?ty Eternal Palace.
Szarozielone ?ciany korytarza nie mia?y ?adnych dekoracji. ?adnego geometrycznego wzoru. ?aden obraz nie zak?óca? tej pustej perfekcji. Tylko napis nad drzwiami, ku którym zmierza?.
THOMAS EDWARD VILDO.
Stuk, stuk.
By? jeszcze jeden element zak?ócaj?cy minimalistyczn? doskona?o?? korytarza. Stra?nik Vildo Inc. stoj?cy przed mahoniowymi drzwiami. Patrzy? na zbli?aj?cego si? Randolpha z mieszanin? arogancji i znudzenia. G?ównie znudzenia. Upstrzone siwizn? w?osy spi?te by?y w kucyk.
Z kieszeni wystawa? mu pomi?ty zbiór krzy?ówek.
Stuk.
Randolph zatrzyma? si? tak blisko, ?e czu? bij?cy od niego odór potu.
- Pan Vildo oczekuje pana – wychrypia? stra?nik.
Trzy dni temu Ona u?miechn??a si? do niego i odgarn??a w?osy zasypuj?ce jej czo?o. By?o w Niej co?... elfiego. Cokolwiek to znaczy?o.
Maki zamkn??y nad nimi niebo czerwonym pier?cieniem.
- Mo?e pan wej?? – doda? stra?nik zaprawiaj?c g?os zniecierpliwieniem.
U?miechn?? si? do niego. Przemycenie pistoletu do Pa?acu okaza?o si? ?atwiejsze, ni? ktokolwiek przypuszcza?. Strzeli? dwukrotnie. Po jednej kuli w ka?de oko.
Eru niech b?d? dzi?ki za wynalazek t?umika.
Zabity stra?nik nazywa? si? Octar Naeran.
Pi?? dni wcze?niej siedzia? na pomazanej sprayem ?aweczce. Skwer Eldariona II w Dolnym Tirith zalany by? s?onecznym blaskiem. Stado wróbli toczy?o zawzi?t? bitw? o okruszki chleba rzucane przez ubran? w krzykliwe ró?e staruszk?. Wszystko to zanurzone w przyt?umionym ha?asie wielkomiejskiego ?ycia Minas Tirith. Octar lubi? takie dni.
Tak w?a?nie musia? kiedy? wygl?da? ?wiat. W dawnych, prostszych czasach.
Gdy j? zobaczy?, tamto wra?enie tylko si? pog??bi?o.
By?a... pi?kna. Ale nie wiedzia?, dlaczego. Widzia? tylko jej w?osy, d?ugie, kasztanowe, opadaj?ce na czo?o, zachodz?c zuchwale a? na oczy. Odgarnia?a je gestem, który nie wiedzie? czemu podbija? jego serce.
Powinien wsta?, spyta? o imi?, odwzajemni? u?miech, wykrzycze? ?wiatu co rozrywa mu dusz?...
Zamiast tego si?gn?? po komórk?.
Trzy dni pó?niej drzwi mieszkania Any Stormworth sforsowane zosta?y przez zamaskowanych szturmowców z Niewidzialnej Tarczy. Stra?niczka z XVII sekcji nie da?a si? zaskoczy?. Uczestnicz?cy w szturmie Jeremias Thorn krzycza?, bardzo d?ugo krzycza? nad jej stygn?cym cia?em.
- I wszystko dla kobiety?
Gabinet Vildo utrzymany by? w szaro?ciach i br?zach. Asceza korytarza najwyra?niej dokona?a inwazji i tutaj. Masywny stó? ze stoj?cym na nim globusem, obraz z martw? natur? i jeszcze jeden, z kotem wyleguj?cym si? na marmurowych schodach. Najwa?niejszym elementem tego pomieszczenia by? on, Thomas Edward Vildo. Finansowy w?adca Zjednoczonego Królestwa, fundator niezliczonych akcji charytatywnych, król mediów.
U?miecha? si?. Ten sukinsyn si? u?miecha?!
Randolph podniós? pistolet... próbowa? podnie??. Cios w ty? g?owy zwali? go z nóg.
- Tak nawiasem mówi?c, dzi?kuj? za przetestowanie naszych systemów bezpiecze?stwa, Randolph – kontynuowa? Vildo, - I za natychmiastowe wymierzenie kary winnym.
Kto? wyj?? mu z r?ki pistolet.
Wsta?. Spojrze? mu w oczy.
- D?ugo si? zastanawia?em nad waszymi motywami – ci?gn?? jego triumfuj?cy wróg. – D?ugo. Analizowa?em te wasze idea?y, walcz?c z senno?ci? wymieszan? z rozbawieniem. Staram si? je zrozumie? od czasów, których nie pami?taj? nawet twoi rodzice. Musisz przyzna?, ?e nie szcz?dzi?em wyrzecze?.
Pod?wign?? si? na kolana. Teraz zobaczy? tego, który go uderzy?. Wysoki, ros?y m??czyzna z paskudn? blizn? na policzku. Patrzy? na niego z widocznym zaciekawieniem.
Pokój wirowa?.
- Zastanawia?em si? nad postawami tych wszystkich Borlasów, Eversorów, Elessarów, ca?ej tej gromady szlachetnych indywidualistów walcz?cych za sprawy tak abstrakcyjne, ?e a? ?mieszne, je?liby si? nad tym g??biej zastanowi?. Tymczasem oni rezygnowali ze swego ?ycia w imi? ich realizacji. A przynajmniej sami wierzyli, ?e rezygnuj?.
Zacz?? wstawa?. Niezgrabnie. Spojrze? mu w oczy.
- Czy to mo?liwe, ?e i oni walczyli o co? równie trywialnego, jak wy? Gdy Finch za?ama? si? i wspomnia? o tym, co pchn??o was na drog? do Wie?y i Pa?acu, poczu?em si? wr?cz... rozczarowany.
Randolph Sheridan wsta? i zatoczy? si?. Spojrze? mu w oczy. Spojrze?.
- To wszystko ze wzgl?du na t? Stormworth? No darujcie, ale w ?yciu nie uwierz? w te penisem podszyte idea?y.
Spojrza?. Vildo mia? bursztynowe oczy. Co? dziwnego dzia?o si? z kszta?tem ?renic.
Jestem gotów.
Wygrzeba? j?zykiem nadajnik z plomby. Przegryz?. ?wiat pachnia? makami.
Tylko nimi.
|
Bywa jednak, ?e powstaj? prawdziwe monumenty, zreszt? znakomicie napisane. Syn Gondoru napisany przez Kasiopej? po prostu zwali? mnie z nóg. Polecam!
Syn Gondoru |
_________________
 
Minas Kolmar | Dobywając Thanira | Słowa, słowa, słowa
Forget the promise of progress and understanding, for in the grim darkness of the far future there is only war. There is no peace amongst the stars, only an eternity of carnage and slaughter, and the laughter of thirsting gods. |
|
|
|
 |
Watcher
Hammer of Thor

Dołączył: 11 Lip 2005 Posty: 16839 Skąd: Chodzież
|
Wysłany: 2009-05-30, 15:52
Baretki:  |
|
|
Kilka miesi?cy temu napisa?em swego rodzaju prequel do ca?o?ci
Cytat: |
To mia? by? dobry dzie?. Dobry dzie?.
W Wewn?trznym Kr?gu Tarczy nazywano go Ostatnim Etapem. Ko?czy? proces wprowadzania do elitarnej nadbudowy Niewidzialnej Tarczy Gondoru. Gest zaufania dla nowego cz?onka.
O tym, ?e to w?a?nie ten dzie?, Jeremias Thorn dowiedzia? si? krótko po przybyciu do firmy, gdy przegl?da? poranne meldunki. Zawstydzaj?ca sprawa Windara Orda wydawa?a si? zmierza? ku satysfakcjonuj?cemu zako?czeniu, syn Radnego po ca?onocnym przes?uchaniu „traci? zacz?? sw? antypa?stwow? postaw?, co wyrazi?o si? w p?aczu i wycofaniu si? z ??dania widzenia z mecenasem Maranem”. W przemys?owych dzielnicach Pó?nocnego Pelennoru zacz??a dzia?a? jaka? nowa, siedemnasta bodaj?e sekcja Stra?ników Po?udnia, donosi? us?u?nie Czarny Miecz, cz?owiek Tarczy w Komendzie G?ównej Stra?y. Szef Wydzia?u II domaga si? opinii o Arvidzie Anglenie, kandydacie na stanowisko kuratora podreferatu 3a...
G?os p?yn?cy z radia drewnianym tonem informowa? o wszcz?ciu procesu wobec „oskar?onych o pod?eganie do bandyckich, krwawych zamieszek w pó?nocnych dystryktach Zjednoczonego Królestwa”. Chwil? pó?niej przeszed? do k?opotów zdrowotnych Geralda Howbourne`a, gwiazdy kina i bo?yszcza kobiet. Chorowa? na syfilis.
Dobry dzie?. Jeremias si?gn?? po kubek z kaw?, gdy rozdzwoni? si? telefon.
Ostatni Etap, nadkomisarzu.
Stan?? przed nim dziesi?? godzin pó?niej. Ostatni Etap znajdowa? si? za masywnymi, pancernymi drzwiami z niewielkim wizjerem. Na burej, pokrytej zaciekami ?cianie kto? czerwon? farb? wymalowa? ostrze?enie przed zdradzaniem tajemnic Królestwa. Napis si? ?uszczy?.
Jeremias mia? wi?ksze oczekiwania wobec tajnej bazy Wewn?trznego Kr?gu. Stoj?cy obok m??czyzna chyba to zauwa?y?.
- Thorn, stan??e? u progu najwi?kszej tajemnicy Królestwa, gdzie twój entuzjazm?
- Jestem zm?czony, lecia?em tu pó? dnia. Panie Greyson, mogliby?my przej?? do rzeczy?
U?miech jego przewodnika zgas?.
- Nikt nie twierdzi?, ?e praca dla pomy?lno?ci Królestwa b?dzie lekka, Thorn. Od dzi? b?dzie jeszcze gorzej.
Jeremias wzruszy? ramionami. Greyson nie by? kim?, kto móg?by mu zagrozi?. Jego pozycja w Kr?gu by?a... taka sama jak jego.
Musia? przyzwyczai? si? do tej my?li.
Greyson wstuka? kod i otworzy? drzwi. Odezwa? si? cichy warkot neonówek i wn?trze celi zala?o ?wiat?o.
Le?a? tam nagi m??czyzna przykuty do metalowego ?ó?ka. Kilkana?cie przewodów ??czy?o go z szumi?c? cicho aparatur? zajmuj?c? ca?? praw? ?cian?. Kilkana?cie diod migota?o w szybkim rytmie.
Le??cy nie mia? w?osów, dzi?ki czemu wyra?niej by?o wida?, ?e kto? mu kiedy? oder?n?? uszy. Ca?y by? zreszt? pokryty bliznami. Niektóre by?y ?wie?e.
Zrozumia? po kilku sekundach i na chwil? przesta? oddycha?. Greyson znowu si? u?miecha?.
- Czy to... – zapyta? zd?awionym tonem.
- Taaak, Jeremias, to jeden z nich. Uszy obci?? mu oficer grupy realizacyjnej, na pami?tk?. Mamy czterech takich, ten jednak jest specjalnym przypadkiem. Jego mamy najd?u?ej. Parokrotnie próbowa? umrze?, ale po kilku wcze?niejszych pora?kach nauczyli?my si? sterowa? jego gospodark? hormonaln?. To dzi?ki niemu przestali?my traci? nast?pnych. Jest moim ulubie?cem.
Le??cy otworzy? oczy. Oczy nadal mia? pi?kne.
- Nowy...
Greyson podszed? do ?ó?ka i pog?adzi? go po czole. Niemal z czu?o?ci?.
- Tak, Obiekcie 17, nowy. Kolejny obro?ca Królestwa.
- Obro?ca... Chc?... mu co? powiedzie?...
To by? dobry dzie?, mimo wszystko. Do tamtej chwili.
- O co ci chodzi... Obiekcie – spyta? Jeremias walcz?c z gwa?townym bezdechem.
Oczy le??cego wype?nione by?y smutkiem.
- Nie jeste?... temu winien... obro?co... Spróbuj... przyda? temu... sensu.
W pomieszczeniu by?o ch?odno, tak bardzo ch?odno.
|
|
_________________
 
Minas Kolmar | Dobywając Thanira | Słowa, słowa, słowa
Forget the promise of progress and understanding, for in the grim darkness of the far future there is only war. There is no peace amongst the stars, only an eternity of carnage and slaughter, and the laughter of thirsting gods. |
|
|
|
 |
|
phpBB by
przemo
|